Józef Kołodziej
ŻEGLARSKI ŚWIAT Z NEW JERSEY - WSPOMNIENIA
- 4
Na wielkim zjeździe żeglarzy w górach Airondak (odbyło się
w polonijnym ośrodku „KOSZÓWKA”
(New York) w
pobliżu jeziora Lake George dniach 28 - 30 październik, 2005 roku
.
Stan New Jersey na tym zjeździe reprezentował także Andrzej
Burghardt z Maywood. Zaczął on żeglować w 1974 roku po jeziorach
mazurskich. Na Omegach i Alfach. W 1978 po kursie żeglarskim w Giżycku,
uzyskuje stopień-sternik jachtowy.
Rok póżniej pożeglował po raz pierwszy po Bałtyku, z Gdyni do
Świnoujścia na jachcie s/y „Leonid Teliga”, w dość ciężkiej pogodzie i
bez zawijania do portów.
W 1982 roku przyjeżdża do USA
,
gdzie w 1987roku pod namową Jurka Kołakowskiego, żegluje po raz
pierwszy w życiu po wodach Atlantyku u wybrzeży stanu Maryland. Wraz z
nim płynie żona Anna i 7-mio letnia córka Matylda.
Rok później też z rodziną i Jurkiem pożeglowali na jachcie
"Pharlap"
na Wyspy Dziewicze gdzie wydarzył im się lekko dramatyczny przypadek.
Otóż podczas zwiedzania południowego cypla (The Bath) wyspy Virgin Gorda,
zostali zawiadomieni, że ich jacht zerwał się z kotwicy (na pokładzie
nie było nikogo wtedy) i płynie w kierunku wyspy Tortola. Błyskawicznie
zepchnęli ponton z plaży i na resztkach benzyny zdążyli dogonić szybko
oddalający się jacht. A Matylda z mamą patrzyła na to wszystko z brzegu
i głośno rozpaczała nad swoim ukochanym misiem, który został na
pokładzie.
Na wyspy te żeglował jeszcze kilkakrotnie i tam w 1996 szalał nad ich
głowami huragan Bertha.
Z Granady na St. Lucię popłynął w 1995 roku z Tadkiem Deją. Natomiast
w 1997 roku płynął na brygantynie
"Kapitan Głowacki",
ze Szczecina przez Świnoujście, Kołobrzeg, Ustkę, i Darłowo na 1000
lecie Gdańska.
Liczy się ten rejs jako piaty w serii
dorocznych „Polonia Rendez-vous”. Wzięło w niej wówczas udział 24
polonijnych żeglarzy z różnych krajów, choć w większości z USA i Kanady.
W 2003 i 2004 bierze udział
w rejsach polonijnych w Polsce po jeziorach mazurskich. Natomiast w
2005 – na
"STS Fryderyk Chopin"
płynął z Kopenhagi do fiordów norweskich.
Jaki był
Twój najdramatyczniejszy moment na morzu?
– Być może, był to pożar na „Kapitanie
Głowackim” w 1997, zapewne szeroko znany z licznych relacji ale też ten
na „Slice of Life” w 1989 roku, kiedy po awarii silnika zamiast do
Nannie Cay (Tortola Island) musieliśmy w dramatycznych warunkach w nocy,
przy świetle latarki wpłynąć do nieoznaczonej światłami Little Harbour
na Peter Island. A silne fale przyboju rozbijały się w tą bezksiężycową
noc o skały w wodległości zaledwie około 20 m od jachtu.
Tekst
i foto: Józef Kołodziej
Korekta: mgr Krystyna Sawa