Przygoda z Naturą

KTO NAM DAŁ SKRZYDŁA 

        20 lat temu „ruszył” Centralny Okręg Przemysłowy (COP). Tyleż samo wiosen liczy sobie gazownictwo sandomierskie. A jeżeli do tego dodać jeszcze srebrny jubileusz pracy w gazownictwie niżej podpisanego i jego okrągłe 35 lat od ukończenia studiów, to nic dziwnego, że chce się to i owo przypomnieć i napisać.
   Decyzje podjęte w latach 30-tych XX wieku przez Eugeniusza Kwiatkowskiego, wybitnego polityka, ekonomisty i działacza gospodarczego, zmieniły biedną nadwiślańską flisacką wieś Pławo (skąd pochodził mój ojci01ec Wojciech) w Stalową Wolę. Zmieniły też życie mojej rodziny.  
  Ojciec, w pierwszym okresie rodzenia się COP-u (1937 - 39), każdego dnia rowerem przemierzał tras Pławo - Rozwadów, gdzie pracowal jako młody nauczyciel (wtedy jeszcze kawaler) i obserwował zrnieniającą się rzeczywistość. Najpierw bardzo rnocno przeżył wyrąb pierwszych sosen prastarej puszczy sandomierskiej  pod budowę Zakładów Południowych - dzisiaj kombinat Huta Stalowa Wola.
   W pierwszym okresie budowy COP-u w rodzinnym domu ojca okresowo mieszkali różni budowniczowie z calego kraju – geodeci, inżynierowie. Wieczorami przy kolacji, „zdawali sprawozdanie" z postępu prac. Jeszcze niedawno szumiała tu puszcza a zaledwie w rok po rozpoczęciu budowy wyrosło przyzakładowe osiedle, w którym mieszkało 4 tysiące ludzi. Bloki budowano na trzy zmiany, co godzinę były wyższe, a przecież nie było wtedy techniki, wszystko robiono ręcznie.
   Dzisiaj, kiedy odwiedzam rodzinną Stalową Wolę, z zadumą patrzę na te charakterysty02czne COP-owskie budynki rzęśko się trzymające. Z rzadka jeszcze posiadąjace kwatery okienne podzielone na kwadraty szachownicy, bowiem większość okien wymieniono już na współczesne „plastiki” nie pasujące zupełnie do pierwotnej substancji.
   Z końcem lat 30-tych wiąże się też ważny epizod „gazowniczy". A mianowicie, kuzyn mój, wielki przyjaciel rodziny, Franciszek Zawół posiadał wielką srnykałkę do interesów. W związku z dużym zapotrzebowaniem na materiały budowlane, założył firmę transportową. Skrzyknął okolicznych chłopów posiadających konie i w ten sposób zarządzał dużyrn taborem furrnanek, które w owym czasie były podstawowyrn środkiern transportu. Interes „krecił się” znakomicie.   
   Firma Zawoła (za lat trochę mojego ojca chrzestnego). Woziła na budowy obiektow COP-u cegłę, cement, stal a kiedy w roku 1938 przystąpiono do budowy odgałęzienia gazociągu wysokoprężnego na odcinku Sandomierz - Stalowa Wola, „załapała się” na transport oraz rozwózkę fur na znacznym odcinku. Pan Franciszek na tym transporcie rur musiał zarobić niezły grosz, bowiem często wspominał, jakim dobryrn płatnikiem był Iwowski „Polmin".
    W tym miejscu należy bardzo mocno podkreślić wagę wybudowania gazociągu Sandomierz - Stalowa Wola, co pozwoliło po raz pierwszy w Europie na zastąpienie węgla gazem ziemnym jako paliwem do pieców hutniczych, a nieco później do wytwarzania pary wodnej do napędzania turbin w elektrowni Stalowa Wola (była ona równierz ważnym obiektem COP-u - wówczas w ramach sławnego OZET - Okręgowych Zakładów Energetyki Tarnów).
   Po latach miałem satysfakcję wrócić do tego ciekawego zagadnienia technicznego, bowiem stał się on tematem mojej pracy magisterskiej (tutaj nieskromnie podaję jej tytul: „Bilans energetyczny kotła parowego 120 MW przy spalaniu wieloczynnikowym gazu ziemnego i pyłu węglowego w Elektrowni Stalowa Wola").
   I tak los zdecydował, że COP pozostał w moim życiu na zawsze. Po pierwsze za sprawą miejsca urodzenia – Stalowa Wola, ale także miejsca zarnies03zkania - Sandomierz. Do tego trzeba dodać studia na krakowskie AGH, a potem pracę w sandomierskim gazownictwie. Ale najpierw była pierwsza praca (od czerwca 1972 roku). Zostałem Głównym Energetykiem w Kieleckim Zakladzie Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Dwikozach koło Sandomierza.   
   Zaktad ten wybudowany w 1938 r, oczywiście jako obiekt COP-owski, który miał stanowić dla przyszłych aglomeracji przemysłowych bazę żywieniową. COP bowiem, obejmujący 34 powiaty z województw lubelskiego, kieleckiego, krakowskiego i lwowskiego podzielono na trzy rejony:
  A - surowcowy (kielecki)
  B - aprowizacyjny (lubelski)
  C - przetwórczy (sandomierski)
   Ale wróćmy do spraw gazowych. Wspomniany wyżej gazociąg, który połączył Rozwadow i Sandomierz, zawsze budził we mnie duże emocje. Ilekroć go "dotykałem" przy okazji przebudowy (kiedyś gazociągi budowano tuż przy torach, liniach kolejowych i prowadzono przez tereny zamieszkałe, a dzisiejsze przepisy na to nie pozwalają), zawsze podziwiałem jego doskonałą kondycję, którą zawdzięczał stali „stopowej" z niewielką domieszką wolframu i molibdenu. Oprócz tego był świetnie izolowany matami jutowymi nasyconymi bezsiarkowym asfaltem, ciekawą armaturą zaporowo-upustową.
   Ojciec powtarzał niejednokrotnie: „Eugeniusz Kwiatkowski dał nam skrzydła" i faktycznie. Decyzje przedwojennego wicepremiera i ministra skarbu uczyniły z Sandomierza stolicę administracyjną całego COP-owskiego przedsięwzięcia w naszym regionie. W Sandomierzu umieszczono dyrekcję budowy gazociągu centralnego oraz zaplecze techniczne.
  Z tego okresu pozostało wiele parniątek materialnych, archiwów, zdjęć przekazów słownych.
  Z wielką fascynacją, a zarazem podziwem powracam często do pewnych fotografii, zwłaszcza tych, które pokazują miejsca gdzie codziennie stąpam idąc do pracy, spacerując. Obok mojego domu usytuowanego na wzgórzu Świętopawelskim przy ulicy Staromiejskiej, przebiegała pierwotna trasa gazociągu centralnego, dzisiaj zamienionego na rozdzielczy średniego ciśnienia.
   Na zdjęciu, nieopodal furty kościoła świętego Pawła Apostola, z dymu ogniska wyłania się grupa monterów wykonująca operację gięcia rury w warunkach polowych. To był prawdziwy majstersztyk; dzisiaj nie do powtórzenia.
   Schodzimy w kierunku Wisły urokliwyrn lessowym Wąwozem św. Królowej Jadwigi i potykamy się o układane do spawania rury. I jeszcze jeden obrazek - pod skarpą sandomierska, pomiędzy Domem Długosza a Collegium Gostomianum zabierano rury z trasy na skutek sprzeciwu sandomierzan.
   A z boku spogląda na to z głęboką zadumą nasz papież, Jan Pawel II, który właśnie w tym miejscu odprawiał Mszę św. w czerwcu 1999 roku.

Artykuł ten był drukowany w - Karpacki Gaz Nr 3 (39) w 2007 roku
Przedruk za zgodą autora

  Tekst:  Andrzej Dziura
 Foto: Ze zbiorów autora   
 Sandomierz 27.12.1986 
                                                                                  

 

OSTATNIE ARTYKUŁY: